DGP od 2017 r. opisywał proceder eksportu węgla z okupowanej przez Rosję części Ukrainy. Według naszych danych polsko-białoruską granicę co miesiąc przekracza kilkanaście tysięcy ton antracytu, czyli najbardziej energetycznego rodzaju węgla, stosowanego głównie w przemyśle. W naszej pracy bazowaliśmy na analizie dokumentów, baz danych i informacji od źródeł ze względów bezpieczeństwa zwykle proszących o anonimowość. Moskwa zrobiła wiele, by schować całą sprawę w cieniu. Wystarczył jednak spór dwóch węglowych spółek, by została ona opisana i udokumentowana przez rosyjski sąd.
Z uzasadnienia wyroku, do którego dotarliśmy, wynika, że kontrola Kremla nad handlem węglem z Donbasu jest znacznie silniejsza, niż sądziliśmy. 18 marca 2020 r. sąd arbitrażowy obwodu rostowskiego – w lokalnym systemie to państwowy organ sądowniczy rozpatrujący sprawy gospodarcze – odrzucił pozew spółki TD Ugol Donbassa przeciwko spółce Głobał-Inwiest, w którym ta pierwsza żądała 745,9 tys. rubli (37,4 tys. zł) za straty wywołane biurokratycznym niedopatrzeniem przy przewozie węgla z samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) do rosyjskiego Marcewa, położonego na przedmieściach portowego miasta Taganrog nad Morzem Azowskim. Szczegóły tego konkretnego sporu prawnego są mniej istotne. Najciekawsze jest to, że sąd zbadał przy okazji zapisy umowne oraz stan faktyczny, po czym opisał wszystko w uzasadnieniu wyroku.
Tak dokładnego opisu schematu eksportu węgla z okupowanej części Ukrainy, w dodatku poświadczonego autorytetem rosyjskiego państwa, jeszcze nie mieliśmy. TD Ugol Donbassa to państwowe przedsiębiorstwo DRL, którego siedziba mieści się w budynku ministerstwa dochodów i podatków parapaństwa.
Reklama