Prezydent w rozmowie z portalem wp.pl był pytany, czy wynagrodzenia pracowników NBP powinny być jawne. "Tak, jak jawne jest wynagrodzenie prezydenta, tak jak jawne jest wynagrodzenie premiera, uposażenia parlamentarzystów i stawki, które zarabiają ministrowie. Nie widzę powodów, aby w takiej instytucji jak NBP, która także jest instytucją publiczną, poziom wynagrodzeń był utajniony. Uważam to za coś, co należy w Polsce zmienić" - podkreślił prezydent.

Jego zdaniem "wynagrodzenia, które podawano jako wynagrodzenia w NBP są szybujące". "Te kwoty były dla mnie oszałamiające. Jest to co najmniej zdumiewające" - oświadczył Andrzej Duda.

Prezydent dodał, że podobnie zdumiewające są stawki w niektórych zarządach polskich firm. W tym kontekście Andrzej Duda pytał: "Jaką odpowiedzialność ma w takim razie premier z takim panem prezesem. Jaką odpowiedzialność ma minister, który odpowiada za całą tą branżę, w której ta firma jest jakąś cząstką?".

"To nie ma żadnego porównania. To są paradoksy naszego życia publicznego, które mam nadzieję rozwijająca się Polska w końcu pokona: że gradacja uposażeń wynikająca z wielkości odpowiedzialności będzie w przyszłości w Polsce właściwa i adekwatna do tego jakie funkcje są sprawowane, bo dzisiaj to jest zaburzone" - zaznaczył Duda.

Reklama

Pod koniec grudnia ub.r. "Gazeta Wyborcza" napisała o dwóch współpracownicach prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektorce gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Ujawniono wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł, "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami", czemu bank zaprzeczył. Według najnowszych doniesień medialnych pensja Wojciechowskiej wynosić może nawet ok. 80 tys. zł miesięcznie.(PAP)

autor: Mateusz Mikowski