Marczuk, komentując wycofywanie wojsk, które Rosja zgromadziła przy ukraińskiej granicy, ocenił, że Moskwa przetestowała swoje siły i wyciągnie wnioski, z tego, co zadziałało, a co nie zadziałało.

"Na pewno działały ich wszystkie wywiady - kosmiczny, radiotechniczny i agenturalny. Wyciągną wnioski, jak reagowała Ukraina: politycy, służby specjalne, wojskowi, mieszkańcy i +piąta kolumna+" - powiedział Marczuk, były szef SBU, były premier i były minister obrony.

W jego ocenie prezydent Rosji Władimir Putin "nie mógł zacząć takiej ofensywnej operacji, kiedy publicznie się do tego przygotowywał - cały świat stanął dęba, przygotowywała się też Ukraina". "Więc można było natknąć się na poważną +rzeź+" - ocenił.

"Jestem przekonany, że za dwa-trzy dni będzie przeprowadzona narada i będzie raport: tu jest najlepsze miejsce (do ataku), ale trzeba działać niespodziewanie, gwałtownie, Ukraina nie będzie gotowa albo nie zdąży zareagować" - dodał.

Reklama

Według Marczuka Putin "szkoli swoją całą wojskową machinę". "W związku z tym, że odbywa się to w realnych warunkach, nie możemy na to nie reagować, świat nie może na to nie reagować" - zaznaczył. Jak dodał, Putin analizuje, jak reaguje na takie działania wspólnota międzynarodowa.

Nie wykluczył, że rosyjska interwencja może nastąpić na dwóch kierunkach. Pierwszy z nich dotyczy dostaw wody na zaanektowany Krym, a drugi samozwańczych republik w Donbasie. Zastrzegł, że może też dojść do "czegoś przebiegłego" na kierunku białoruskim.

"Więc nie powinno być żadnych iluzji co do tego, że nic się nie stanie. Trzeba być gotowym na poważne prowokacje. Nie myślę, że dojdzie do ataku na pełną skalę w celu zajęcia terytoriów. Obawiam się takich niejasnych rzeczy - jeśli teraz będzie rzekome złagodzenie, to na pewno będzie aktywizacja na linii służb specjalnych" - ocenił Marczuk.

Z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP)