25 proc. dzieci poniżej trzeciego roku życia jest obecnie objętych opieką żłobkową. Jeszcze pięć lat temu ten wskaźnik wynosił 12,4 proc., a tak znaczny wzrost jest efektem systematycznie rosnącej liczby żłobków i klubów dziecięcych. W dużym stopniu przyczyniła się do niego realizacja programu „Maluch+”, który pozwala samorządom oraz podmiotom prywatnym uzyskać dofinansowanie na tworzenie i utrzymanie takich placówek. Od 2018 r. dysponuje on rekordowym rocznym budżetem w wysokości 450 mln zł. Faktyczne wykorzystanie tych pieniędzy jest jednak na niższym poziomie, bo jak wynika z rządowych sprawozdań, w ostatnich dwóch latach nie przekroczyło 300 mln zł. Okazuje się, że niektórzy beneficjenci już po rozstrzygnięciu konkursu w ogóle rezygnują z dotacji lub zwracają część pieniędzy.

Zaskakujące oszczędności

Program „Maluch+” składa się z czterech modułów. Pierwszy i drugi są przeznaczone dla samorządów, które mogą otrzymać pieniądze na tworzenie nowych miejsc opieki oraz pokrycie bieżących kosztów utrzymania tych powstałych w poprzednich latach. W trzecim i czwartym o środki mogą ubiegać się osoby fizyczne, prawne i organizacje pozarządowe. Dotacje na dany rok są przyznawane w ramach konkursów ogłaszanych przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej (MRiPS). I tak w edycji 2019 r. wszystkim zakwalifikowanym wnioskodawcom przyznano łącznie 375 mln zł, a w tej na 2018 r. – 385 mln zł. Ostatecznie wydano odpowiednio 290,8 mln zł oraz 283 mln zł.
Te oszczędności w budżecie programu resort rodziny tłumaczy rezygnacjami z dotacji, które wpływają już po rozstrzygnięciu konkursu, gdy przychodzi czas na złożenie oświadczenia o przyjęciu dofinansowania lub już po podpisaniu umowy o jego przyznaniu. Zwroty pieniędzy zdarzają się też przy okazji zgłaszania informacji, że doszło do jakichś modyfikacji, np. zmieniła się liczba miejsc lub koszt inwestycji w porównaniu ze składaną wcześniej ofertą.
Reklama
Resort rodziny zwraca uwagę, że mniej pieniędzy wykorzystują podmioty inne niż samorządowe. Widać to na przykładzie danych z konkursu na 2019 r. Wtedy dotacje otrzymało 741 niegminnych beneficjentów na uruchomienie ponad 20 tys. miejsc w żłobkach, klubach dziecięcych i u dziennych opiekunów, ale finalnie tylko 306 z nich utworzyło 7,3 tys. miejsc. Podobnie było w przypadku dotacji na bieżące utrzymanie. Pieniądze na ten cel przyznano 2,2 tys. podmiotom prywatnym (na 54,7 tys. miejsc), a skorzystało z nich 1,2 tys. (na 39,4 tys. miejsc).

Wyścig z czasem

Zdaniem Marzeny Mierkiewicz ze Stowarzyszenia Żłobków Niepublicznych ProRodzina – podstawowym powodem tego, że dochodzi do rezygnacji i zwrotu pieniędzy, jest zbyt krótki czas na ich wykorzystanie.
– Ubiegłoroczna edycja Maluch+ została rozstrzygnięta w marcu, a nowe miejsca opieki powinny być utworzone do końca roku. Tymczasem uruchomienie żłobka czy klubu dziecięcego zajmuje sporo czasu, potrzebnego chociażby na remont pomieszczeń, ich wyposażenie i przeprowadzenie rekrutacji pracowników – podkreśla.
W efekcie część podmiotów w obawie, że nie zdąży wyrobić się w terminie, postanawia odstąpić od inwestycji i rezygnuje z dotacji.
Kolejnym problemem jest to, że pieniądze z programu trafiają do jego beneficjentów dopiero po kilku miesiącach od ogłoszenia wyników konkursu. Samorządom jest w takich sytuacjach o tyle łatwiej, że w uruchomienie żłobka mogą zaangażować na początku więcej swoich środków i czekać na wpłynięcie dofinansowania.
– Zdarzają się też sytuacje, gdy beneficjenci Malucha+ czekają długo na uzyskanie pozwolenia na rozpoczęcie budowy albo przygotowany projekt adaptacji lokalu jest kwestionowany przez nadzór budowlany bądź konserwatora zabytków i w konsekwencji nie można utworzyć placówki dla dzieci – zwraca uwagę Monika Rościszewska-Woźniak, prezes Fundacji Rozwoju Dzieci im. J.A. Komeńskiego.
Dodaje, że czasem pojawiają się nowe okoliczności, np. gmina otwiera swój żłobek i podmiot prywatny dochodzi do wniosku, że rodzice nie będą zainteresowani umieszczeniem dziecka w jego placówce (dotyczy to zwłaszcza małych samorządów, gdzie zapotrzebowanie na miejsca opieki jest mniejsze niż w miastach).
– Nieprzewidywalność programu, która utrudnia korzystanie z jego wsparcia, przejawia się nie tylko w tym, że nie wiadomo, kiedy będą pieniądze z dotacji, ale też w jakiej wysokości – podkreśla Marzena Mierkiewicz.
Tak jest przede wszystkim w przypadku pieniędzy przewidzianych na bieżące utrzymanie placówek, których wysokość (na jedno miejsce) jest znana w momencie rozstrzygania konkursu.

Potrzebne zmiany

– Rezygnacji z dotacji pewnie byłoby mniej, gdyby obok rządowego wsparcia funkcjonował system obowiązkowego dofinansowania żłobków przez gminy. Teraz, gdy na takie dopłacanie do pobytu dzieci decydują się tylko niektóre samorządy, podmioty chcące założyć placówkę dla maluchów dochodzą do wniosku, że ryzyko związane z jej prowadzeniem może być zbyt duże i wycofują się z tego – uważa Monika Ebert, prowadząca stronę Przedszkolezlobek.pl pomagającą w zakładaniu miejsc opieki dla dzieci.
Monika Rościszowska-Woźniak dodaje, że w poprawie wykorzystania pieniędzy z Malucha+ pomogłoby wydłużenie terminu na ich wydanie. Co ważne, taka zmiana została wprowadzona przez MRiPS w tegorocznej edycji programu ze względu na panującą epidemię. Podmioty, które mają z jej powodu trudności z dokończeniem inwestycji polegającej na tworzeniu nowych miejsc, mają czas na wydanie pieniędzy nie do końca br., ale do 30 listopada 2021 r. ©℗
Opieka nad dziećmi